Moje pierwsze opowiadanie na tym blogu i liczę szczerze na to, że wam
się spodoba. Słodkie JongTae :) Miłego czytania i proszę o komentarze!- To bardzo
motywuje :)
____________________________________________________________________________
Różowe promyki zachodzącego słońca wpadały przez odsłonięte
okno mojego pokoju delikatnie ogrzewając mi twarz. Nigdy nie byłem
śpiochem, więc i tamtego wieczoru nie zamierzałem kłaść się
spać za wcześnie. Postanowiłem wybrać się na spacer po jasnych
od neonów ulicach Seulu. Kto nie był jeszcze w tym mieście, ten
zdecydowanie i jak najszybciej powinien to zrobić. Ode mnie dodam,
że chodzi tu wiele przystojnych mężczyzn, ja sam też nim jestem,
ale chyba nie wspominałem, że moja orientacja jest..hm.. inna? Tak,
jestem inny, nie gorszy.
Tamtego dnia gdy szedłem po marmurowym chodniku było bardzo
świeżo, a w powietrzu unosiła się dobra energia, czułem to.
Spacerując tak przyglądałem się gołębiom, które jadły resztki
chleba wyrzucone przez przechodniów. Po dłuższej chwili
bezsensownego łażenia w te i z powrotem uznałem, że pójdę na
Namsan Tower- było to najlepsze miejsce do jakiego mogłem się
teraz skierować, była już prawie noc i widok z takiej wysokości
jest naprawdę romantyczny.
Chwila spaceru i byłem już na miejscu, teraz tylko schody, niby
nic dziwnego ani strasznego, ale ja, Lee Taemin mam fobię na punkcie
schodów. Jest to najokropniejsza rzecz na świecie. Przyjaciele
mówią, że gdy staję blisko schodów włącza się we mnie ta moja
"mała dziewczynka"- z czym oczywiście się nie zgadzam.
Powoli poruszałem się po tych stromych schodach, nie patrząc za
siebie.. przed siebie w sumie też nie patrzałem, ogólnie rzecz
biorąc miałem zamknięte oczy, a w głowie tysiące planów na
uniknięcie obicia tyłka spadając. Wszedłem na sam szczyt cały i
zdrowy, ale lekko wystraszony. Zaraz chwilkę po tym przekonałem
się, że było warto, zawsze tak jest, a to dlatego, że jak już
wcześniej wspominałem widok jest naprawdę nieziemski. Kiedy tak
się napawałem pięknym krajobrazem usłyszałem jak ktoś głośno
krzycząc rozmawia przez telefon. Miał ciemne włosy, zakończone
mocno rozjaśnionymi końcówkami, oczy równie czarne moim,był
niski, a jego szczupłe nogi opięte w białe rurki idealnie pasowały
do reszty jego sylwetki. Zauważyłem też, że ma mocno umięśnione
ramiona, co przy czarnej koszulce było idealnie widać.
Krążąc tak po jego twarzy dostrzegłem mocno wkurzoną minę i
nim zorientowałem się że jest ona skierowana do mnie to owy
chłopak stał już przede mną.
-I czego się gapisz szczylu?-tymi słowami dał mi wprost do
zrozumienia, że chyba trochę przesadziłem z moim "skanowaniem",
którego dokonuję, kiedy ktoś mnie zainteresuje. Nie wiedziałem co
mam powiedzieć, więc stałem tak, lekko wystraszony, nic nie
mówiąc.
-Czegoś nie wiesz? Coś ci nie pasuje?- kontynuował wściekłym
głosem, a jego oczy były czerwone jakby zaraz miał wybuchnąć
płaczem.
-Nie..Ja tylko..-próbowałem zaspokoić sytuację, ale moje
niezwięzłe tłumaczenie jeszcze bardziej go denerwowało.
Postanowiłem się więc nie odzywać.
-Co ty?!-krzyknął już nieźle wkurzony.
Odsunąłem się o krok, wystraszony popatrzyłem na niego
maślanymi oczkami, ale on tylko westchnął i wrócił do barierki.
Nie lubię jak się na mnie drze, ale on w jakiś dziwny sposób
bardzo mnie pociągał. Gwiazdy już na dobre zagościły na niebie,
a ja..,a ja miałem jakieś dziwne uczucie w środku, gdy popatrzyłem
na umięśnione plecy nieznajomego, przecież nie zrobił nic żeby
zyskać moją sympatię. Zastanawiałem się nad tym przez chwilę
wpatrzony w wysokie filary budynków. Takie noce są magiczne i z
nich właśnie tworzą się wspomnienia, te wspomnienia, które
zapamiętuje się do końca życia.
Kiedy tak sobie rozmyślałem, nagle zobaczyłem duży cień na
posadce, a gdy zorientowałem się do kogo należy momentalnie
odwróciłem się w jego stronę ,gdy spojrzałem na twarz chłopaka
miałem mieszane uczucia. Na jego ustach widniał przepraszający
pół-uśmiech, ale oczy dalej były lekko zaczerwienione.
-Przepraszam.-wypalił niespodziewanie, a ja spoglądałem tylko
ukradkiem na jego usta nic nie mówiąc.- Zachowałem się jak
skończony dupek... Nie powinienem.-dokończył po chwili
zastanowienia.
-...Nic nie szkodzi.. Dużo ludzi tak na mnie reaguje..-przyznałem
lekko sfrustrowany, ale on widać nie miał zamiaru mnie słuchać,
bo zaraz usiadł koło mnie i zaczął dalej mówić.
-Normalnie jestem dużo spokojniejszy, ale właśnie dzisiaj
rozwiedli się moi rodzice-powiedział z wyraźnym smutkiem w głosie,
a ja zaczynałem go w pełni rozumieć.
-Przykro mi.-wyznałem łamiącym głosem.
-Ale nie na to jestem zły, to normalna rzecz, jak ludzie się nie
dogadują to się rozchodzą , ale z kolei ojciec, który już zdążył
przygruchać sobie panienkę, już nie jest taki normalny.-mówił z
goryczą na twarzy, a ja głupek tylko kiwałem bezwładnie głową.
Nie chciałem wyjść na kogoś, kto nic nie rozumie, ale moje ciało
w tamtej chwili samo za siebie decydowało, a hipnotyzujące oczy nie
pozwalały nic powiedzieć.
-Rozumiesz mnie?-zapytał z nadzieją.
-Yhm..Tak, rozumiem.-odpowiedziałem łagodnie.
Tą sytuacją przypomniał mi sytuację z moim ojcem, który
regularnie bił mnie i moją matkę, a kiedy skończyłem 10lat
zwinął się do innej kobiety. Z jednej strony ulga, że wreszcie
będę czuł się bezpiecznie, a z drugiej totalna wściekłość za
to wszystko co nam zrobił.
W czasie gdy ja wywlekałem w myślach brudy z przeszłości,
nieznajomy uśmiechał się, nieśmiało patrząc na mnie.
-Jak masz na imię?- zapytałem już trochę odważniej, ale nadal
obawiałem się niespodziewanego wybuchu chłopaka.
-Jonghyun, miło mi.-przedstawił się i wyciągnął do mnie
dłoń.-A ty?-zapytał po chwili.
-Ja jestem Taemin, dla przyjaciół Ti- z szerokim uśmiechem też
podałem swoje imię i uścisnąłem jego rękę. Powietrze zrobiło
się chłodne, a na zegarku widniała już północ. Było nawet
jasno jak na tą godzinę, ale to pewnie przez pełnię księżyca.-
A ty właściwie co tutaj robisz? Jest już późno..-słusznie
zauważyłem
-Przyszedłem tutaj przemyśleć kilka ważnych spraw..-nagle
jakoś posmutniał, a dołeczki w jego policzkach wyrównały się.
-Hm..Rozumiem.-uśmiechnąłem się do niego, próbując go
pocieszyć.
-Będę już się zbierał.-oznajmił ożywiając się
trochę.-Miło się rozmawiało, może się jeszcze spotkamy?-te
słowa wzbudziły we mnie szczęście, chyba go polubiłem. Kiwnąłem
tylko głową i zapisałem na karteczce mój numer telefonu. Na
koniec Jonghyun puścił mi tylko oczko, na co odpowiedziałem
szerokim uśmiechem i poszedł.
Nie dużo trzeba, żeby zdobyć moją przyjaźń, ale on zrobił
to znacznie szybciej niż inni.
Ja jeszcze chwilkę siedziałem i wpatrywałem się jak znika na
stromych schodach. Gdy już wszyscy poszli ja też nie miałem tam co
robić, więc postanowiłem wrócić do mojego przytulnego i ciepłego
mieszkania.
„No tak, znowu schody”-pomyślałem kiedy miałem po nich
zejść. Nie lubię i nie lubiłem ich odkąd mój głupi ojciec,
wściekły na mamę zepchnął mnie z nich i wylądowałem w szpitalu
w 3-dniowej narkozie ze złamaną miednicą.
O mamo, znowu ojciec, za dużo go ostatnio w moich myślach.
Spacerowałem tak pochłonięty myślami, aż do domu, nie zwracałem
uwagi co działo się wokół mnie, w mojej głowie były tylko
wspomnienia..., złe wspomnienia. Nawet nie zorientowałem się kiedy
byłem już pod drzwiami. Delikatnie otworzyłem drzwi, a zaraz pod
nimi, po drugiej stronie leżał list. Popatrzyłem na kopertę: od
mamy. Mama mieszka daleko, więc często posyła mi listy, mimo że
ma telefon i komputer. Zdjąłem kurtkę i buty, po czym skierowałem
się do kuchni i wolno otwierając list usiadłem na kuchennym
krześle. „Synku, jak się tam czujesz mój skarbie? Pamiętaj, że
bardzo cię kocham i myślę o tobie codziennie mimo, że jestem tak
daleko. Jeszcze nie dużo czasu zostało i wrócę do domu. Trzymaj
się słoneczko. Mama.”- to właśnie napisała. Wzruszyłem się,
miło jest dostać od kogoś list. Wiesz wtedy, że ta osoba nie
zlewa cię dwoma słowami sms'em, tylko chce ci o wszystkim
opowiedzieć i w paru zdaniach zapytać jak się czujesz. Co do mamy,
kocham ją jak nikogo innego, jest dla mnie podporą na każdy dzień
mimo, że nie widujemy się ostatnio za często. Gdy skończyłem
czytać list, postanowiłem poczytać coś w komputerze. Siedziałem
tak do 01:00,a po tym położyłem się spokojnie spać. Nie dziwne,
że podmiotem moich snów jest chłopak, ale że to akurat był
Jonghyun lekko mnie zaniepokoiło i obudziłem się po godzinie.
Usiadłem na łóżku szczelnie przykrywając nogi kocem. Po dłuższej
chwili wstałem żeby wypić sobie mleko bananowe, ale że w
mieszkaniu panowały egipskie ciemności to potknąłem się o jakiś
przedmiot leżący przy łóżku. „Przydałoby się tu
posprzątać”-pomyślałem idąc dalej do kuchni. Oświeciłem
światło i zajrzałem do szafki, gdzie zwykle stoi mój ukochany
napój, ale niestety tym razem go nie było. Kląłem lekko pod nosem
i postanowiłem zrobić kakao- w ostateczności.
Nalałem sporo mleka do dużego kubka i sięgnąłem do szuflady i
w tym samym momencie zorientowałem się, że go tam po prostu
zwyczajnie nie ma! Wkurzony opadłem na krzesło i nerwowo co minutę
sprawdzałem godzinę. Kompletnie nie chciało mi się spać, a w
dodatku to: BRAK MLEKA BANANOWEGO. Skandal po prostu. Siedząc tak
wpadłem na pomysł, że pójdę do 24-godzinnego sklepu, sprzedają
tam podmiot mojego szczęścia. Jakby nie sprzedawali to musiałbym
zapieprzać 10km do następnego całodobowego sklepu.
Powoli podniosłem się i skierowałem do szafy, po czym wybrałem
w miarę luźny zestaw na wyjście. Chwilkę po tym byłem już przy
drzwiach. Zabrałem wszystko co potrzebne i wyszedłem zamykając
drzwi. Szybkim krokiem spacerowałem koło ciemnych witryn
zamkniętych już sklepów, a po chwili zobaczyłem już upragnione
światło „SYUPEOMAKES”- bilbord reklamowy. Przyśpieszam jeszcze
kroku kierując się w stronę migającego miejsca, kiedy zbliżam
się do celu czuję szczęście- wszyscy wiedzą, że mleko bananowe
to moja ukochana rzecz.
Biorę głęboki oddech i rozglądam się po ulicy, wszędzie jest
strasznie ciemno, ale w niektórych oknach pobliskich bloków żarzy
się światło. To śmieszne, niektórzy jeszcze nie ściągnęli
ozdób wielkanocnych. Przecież jest Lipiec. No cóż oni nie mają
pewnie takiego luźnego życia jak ja, pracuję jako barman na pół
etatu i spraw do załatwiania też za dużo nie mam, a inni ludzie
muszą siedzieć w biurze całymi dniami, niektórzy mają nawet
dzieci i nie mają czasu na zrobienie takich rzeczy jak na przykład
ściągnięcie „jajek” z firanek.
Zaśmiałem się cicho pod nosem i wszedłem do sklepu. Za kasą
zobaczyłem znajomą kasjerkę, którą przywitałem ciepłym
„annyeonghaseyo” i poszedłem na poszukiwania odpowiedniej
alejki. Po tak szczegółowym opisie mojej miłości do tego białego
napoju pewnie uznaliście, że jest to dla mnie najważniejsze? Nie
jest tak.. ja po prostu go uwielbiam. To wszystko.
Skierowałem się do właściwej półki i znowu przeżyłem
zawód, nie było go..,nie było mleka. „Cholera
Jasna!”-krzyknąłem, a przestraszona ekspedientka podbiega do
mnie.
-Proszę Pana! Co się stało?!- zapytała z miną jakby właśnie
zobaczyła ducha.
-Nie..Nic..,tylko-smutna mina powinna ją nakierować na powód
mojego krzyku, ale najwyraźniej nie.-Mleko się skończyło-
odpowiedziałem jak gdyby nigdy nic i popatrzyłem na nią.
-O Boże, a ja myślałam, że stało się coś strasznego!-
odetchnęła z wyraźną ulgą.- Pod ladą zostały jeszcze dwie
zgrzewki..
Oczy momentalnie zabłysnęły mi i usta lekko rozwarte wydały z
siebie przeciągliwe „oooooo fajnie”. Kasjerka o szczupłej
figurze i ciemnych włosach poprosiła żebym poszedł za nią, tak
też zrobiłem. Przemierzaliśmy alejki pełne jedzenia i artykułów
kuchennych, na ścianie, po lewej wisiały noże. Znowu przyszedł mi
na myśl tata... Wyraźnie pamiętam jak dźgał mnie nożem w plecy
gdy nie chciałem wykonywać jego niedorzecznych poleceń. Łzy same
cisnęły mi się do oczu, ale powiedziałem sobie „Jesteś silny”
i cudem nie wybuchnąłem. Pani wyciągnęła spod wysokiej lady
zgrzewkę mojego mleka bananowego. Mój uśmiech musiał ją
zadowolić, bo cicho się zaśmiała. Ja też odpowiedziałem jej
równie ciepłym uśmiechem i zapłaciłem. Kiedy kasjerka oddała mi
resztę i podała „zakupy” wyszedłem ze sklepu o mało co nie
dostając zawału.- Przed sklepem, na ławeczce stał Jonghyun. Kiedy
otrząsnąłem się z przerażenia lekko się uśmiechnąłem do
chłopaka.
-Em..,co ty tu robisz Jjong?- zaśmiałem się z naszej telepatii
co do miejsc odwiedzanych o nietypowych porach.- Jest 03:12..
-Śledziłem cię.- powiedział niezwykle poważnym głosem.
-Se..serio?-wystraszyłem się nieco i chyba było to widać po
mojej minie, bo po paru sekundach Jonghyun zaczął się głośno
śmiać, a ja byłem z tego średnio zadowolony, bo uświadomiłem
sobie, że robił sobie jaja.
-Żartowałem, przyszedłem tutaj, bo muszę się jakoś rozerwać
po dzisiejszych wydarzeniach i ide na dyskotekę,przechodziłem
tędy.-odpowiedział uspokajająco.
Popatrzyłem na niego z ulgą na twarzy i naglę wybuchnąłem
śmiechem. Przewróciłem lekko oczami po czym odwróciłem się i
chciałem iść do domu, ale usłyszałem, że Jjong znowu mnie woła.
-Ej..,może pójdziesz ze mną na to disco?- zapytał z lekkim
uśmiechem na twarzy. Strasznie podobają mi się jego dołeczki w
policzkach,kiedy się uśmiechał.
-Ja? Ale nie jestem odpowiednio ubrany na takie coś..-próbowałem
się wymigać, ale zaraz po moich słowach Jonghyun podszedł do mnie
i rozerwał mi kawałek koszulki. Usta same mi się otwarły z
wrażenia. Chwyciłem w rękę kawałek materiału i nadal z
otwartymi ustami spoglądałem to na niego to na Jonghyuna.
-Co ty robisz?-zapytałem z wyrzutem w głosie. Nie rozumiałem
dlaczego to zrobił, przecież przed chwilą normalnie rozmawialiśmy.
-Teraz już wyglądasz odpowiednio!- odpowiedział z szerokim
uśmiechem na ustach.
Popatrzyłem na niego z miną „Ty sobie chyba jaja robisz!”, a
on zupełnie jakby czytał mi w myślach.
-Serio, wyglądasz świetnie!- powiedział zadowolony z
siebie,chwycił mnie za ramię i ciągnął za sobą. Podążałem za
nim chwiejnym krokiem z mlekiem pod pachą.
Dojście na miejsce zajęło nam około 5 minut więc po tym
czasie byliśmy już pod lokalem, który Jonghyun uznał za właściwy.
-Dawaj to.-wziął mi moje mleko, a ja obronnym gestem mu je
odebrałem, ale gdy zobaczyłem jego zdziwioną minę, oddałem bez
wahania.
-Spoko, po dyskotece ci oddam, ale teraz nie możesz go mieć przy
sobie.-Lekko się zaśmiał, po czym skierowaliśmy się do szatni,
która mieściła się pod parkietem klubu. Słychać było głośną
muzykę, która aż potrząsała lokalem. Podeszliśmy do szafki w
której Jonghyun schował moje i swoje rzeczy i wyciągnął z kurtki
żel do włosów.
-Podejdź.-powiedział do mnie, ale ostatecznie sam to zrobił i
delikatnie zaczął nakładać klejącą masę na moje oklapnięte
włosy, przy czym układał je w (jak on to nazwał) „nieład
artystyczny”. Zaśmiałem się na tą nazwę , ale bez problemów
dałem zrobić sobie fryzurę.
Gdy skończył, polecił mi żebym poszedł do łazienki, do
lustra zobaczyć włosy. Stanąłem przed podświetlanym, lekko
popalcowanym przez klientów lustrem i dokładnie, z każdej strony
obejrzałem moje nowe uczesanie. Wyglądałem świetnie, mimo że
każdy kosmyk moich włosów był wywrócony w inną stronę. Po
dokładnych oględzinach wyszedłem z małego pomieszczenia i
wróciłem do Jonghyuna. Wyglądał świetnie. Miał włosy
postawione „na jeża”, białe spodnie rurki i koszulkę w
złotawym kolorze. Na szyi zwisał mu łańcuszek, który dziwnie
mnie kusił, żeby go dotknąć, a może po prostu chciałem dotknąć
jego szyi..?
-WOW!-Krzyknąłem już wprowadzony w imprezowy
nastrój.-Zarąbiście wyglądasz!
-HaHa, no ty też całkiem spoko!-odpowiedział równie
entuzjastycznie, a gruby ochroniarz krzywo na nas popatrzył.
Zaśmialiśmy się oboje na tą minę starszego pana, ale ostatecznie
i tak go olaliśmy.
Po chwilce zobaczyłem, że dołączyli do nas czterej faceci.
Kiwnąłem na nich dyskretnie głową do Jonghyuna, a on w momencie
zorientował się o co mi chodzi.
-Aha..No tak! To jest Kris, Lucas, Shiro i Liu pokazał wszystkich
po kolei,ja nieśmiało kiwnąłem do nich głową, a oni natomiast
chórem powiedzieli wesołe „Annyeonghaseyo!”. Uśmiech nie
schodził z mojej twarzy.
-To co? Wchodzimy?-zapytał mnie i kumpli, którzy też wyglądali
super.
-Jasne!-krzyknęliśmy jednogłośnie i powoli zmierzaliśmy w
stronę wejścia na parkiet. Kiedy staliśmy już przy barze
rozglądałem się, bo było to strasznie duże miejsce. Na suficie
wisiały długie lampy, a na środku, między nimi kula dyskotekowa,
która kręciła się w zawrotnym tempie.
Ściany miały kolor czerwony, a na
nich tapeta z wizerunkami demonów i kilka napisów graffiti.
Na parkiecie tańczyło dużo ludzi, byli to głównie
Koreańczycy, ale kilku obcokrajowców też widziałem.
Kiedy tak na chwilę odpłynąłem usłyszałem swoje imię i
momentalnie zorientowałem się, że popłynęło ono z ust Jjonga,
który podawał mi drinka.
-Dzięki!-próbowałem przekrzyczeć muzykę, ale nie musiałem
się zbytnio wysilać, bo Jonghyun dał znać, zrozumiał. Powoli
sączyłem mój napój patrząc w tłum ludzi, a chłopcy śpiewali
głośno piosenkę Timmy'ego Trumpet'a freaks. Z uśmiechem
patrzyłem na nich, a oni coraz bardziej się rozkręcali, więc
postanowiłem, że też się rozerwę i zacząłem z nimi tańczyć.
Aha, chyba zapomniałem wspomnieć, że taniec to moje wielkie
hobby. Kocham tańczyć.
Wypiłem już całego mojego drinka, Jonghyun szybko to zauważył
i zabrał mi szklankę.
-Jakiego teraz, szefie?-zapytał lekko podpitym głosem, a ja
tylko zaśmiałem się i popatrzyłem na menu. Zauważyłem coś co w
jednej chwili podbiło moje serce. Wskazałem mu palcem na nazwę
wybranego napoju.
-Mleko bananowe z Whiskey?- zapytał mocno zdziwiony, ale ja tylko
potwierdziłem mój wybór krótkim skinieniem.-Dobra.-wzruszył
ramionami i zamówił dwa drinki: dla mnie i dla siebie.
Chwila minęła zanim barman podał napoje, a my zdążyliśmy
wypić dwa kieliszki darmowego szampana, który leżał na dużym
ozdobnym barze. Gdy jednak dostałem swoje zamówienie , błysk w
moich oczach był znacznie bardziej intensywny, a zauważyli to też
kumple Jonghyuna, bo w sekundzie zaczęli się głośno śmiać.
-Hm?-podniosłem głowę, udawałem że nie wiem o co im chodzi.
-Nic, nic, pij..-powiedział Liu. Zrobiłem tak, jak powiedział,
ale zaraz chwilę po tym wyplułem biały płyn z powrotem do
szklanki.
-Yyy.... widać nie wszystko co ma w sobie mleko bananowe jest
smaczne..-zaśmialiśmy się wszyscy. Ja poprosiłem barmana, żeby
podał mi innego drinka. Kiedy go dostałem usiadłem sobie na
wysokim krześle, a Jjong zaraz koło mnie.
-Jaaak się ba-bawisz?-Jonghyun jąkał się już od nadmiaru
alkoholu, ale nadal trzymał w ręce jakiś napój. Wyglądał
naprawdę zabawnie, aż nie potrafiłem powstrzymać cichego śmiechu.
-Fajnie, całkiem spoko jest!-uśmiechnąłem się szeroko. Kiedy
wypiliśmy co mieliśmy w szklankach, poszliśmy zamówić następne.
Każdy kolejny drink wydawał się mocniejszy, ale i atmosfera dużo
bardziej się rozluźniła. Jonghyun siedział znacznie bliżej mnie,
coś bełkotał pod nosem, ale ja nie zwracałem na to uwagi, bo
byłem wpatrzony w jego nieziemski tors, który było widać przez
prześwitującą koszulkę. On natomiast nawet tego nie zauważył.
Kiedy byliśmy już nieźle zlani alkoholem, postanowiliśmy
wyjść, a resztę zostawiliśmy na parkiecie.
-Gdzie mieszkasz?-zapytał śmiejąc się Jjong. Tak naprawdę to
jego śmiech był nieuzasadniony, bo w końcu nie było tam nic
śmiesznego, no ale ja w sumie też śmiałem się głośno, nawet
głośniej od niego.
-Eee... * śmiech
* nie pamiętam!-zaśmiałem
się jeszcze bardziej. -Chyba w tamtą stronę..-wskazałem chwiejąc
się.
-* śmiech *, ale przyszedłeś
z tamtej!- pokazał również błędny kierunek.
-Jak to?- próbowałem utrzymać
równowagę i w miarę poważną minę, ale po chwili już śmialiśmy
się z siebie nawzajem.
-Czekaj, mam pomysł!-krzyknął
nadmiernie entuzjastycznie Jonghyun.-Włączymy G-GP-P
GPS'a!-zająknął się znowu.-Pamiętasz adres, co..co nie?
-No...-Powiedziałem
najpoważniej jak potrafiłem.-No w sumie to może trochę.. Tak
trochę nie..-mówiłem do niego niezwięźle.
-No tak, alkohol..-zaśmiał się
znowu Jonghyun.-Chodźmy do hotelu.. Rano ci się przypomni.
-Na pewno..-potwierdziłem cicho
jego słowa. Jjong popatrzył mi chwilę w oczy, jego źrenice były
cienkie jak szpilki, a kawałek niże, na jego ustach widniał
szeroki uśmiech od ucha do ucha.
Szliśmy tak przez jasne ulice.
Większość lokali było pozamykanych, a my sami, we dwójkę
zmierzaliśmy wolnym krokiem do hotelu.
-Ej..Ostatni raz się tak
upiłem, kiedy...Nie! Ja się nigdy tak nie upiłem!- wybuchnął
śmiechem.
-A, ty wyobraź sobie, że ja
nie piję alkoholu..-poruszyłem charyzmatycznie brwiami.
-Jasne!-Jjong zgiął się w pół
i udawał, że brzuch go boli ze śmiechu.-Widać po tobie!
Szczególlnie teraz! * śmiech *.
-Dobra, chodź już do tego
hotelu, bo późno...-słusznie zauważyłem i wolnym krokiem
ruszyłem dalej przodem, a Jonghyun za mną.
Wtedy w ogóle nie przejmowałem
się, że spędzam czas z kompletnie nieznajomym kolesiem. Kiedy
doszliśmy do miejsca docelowego, wykupiłem pokój i mogliśmy iść
do góry. Schody. Znowu one, dlaczego one są wszędzie?
-Jedźmy wi-windą –
zaproponowałem z niepoważną miną. Nie chciałem znowu wchodzić
po tych przeklętych schodach. W tamtym momencie moja fobia wydawała
się jeszcze większa niż zwykle.
-Ej..Stary, no spoko, ale tutaj
nie ma windy!- mój towarzysz zatoczył się ze śmiechu pod ścianę,
natomiast ja trochę spoważniałem.-Wnieść cię?-zaśmiał się
jeszcze głośniej.
-Nie..-odpowiedziałem cicho,
ale przez chwilę rozważyłem to jako jedno z lepszych wyjść z tej
sytuacji.
-Chodź już..-i Jjong poszedł
przodem, a ja wolniej za nim. Pech chciał, że zamówiłem pokój
najwyżej jak się dało. Po 3/4 drogi zakręciło mi się w głowie,
stanąłem na chwilę, a Jjong popatrzył na mnie ze zdziwieniem w
przekrwionych oczach.
-Co z tobą?-zabełkotał z
pół-uśmiechem, ale było to w pełni uzasadnione, w końcu dużo
wypił.
-Nic, chodźmy...-powiedziałem
stanowczo i mocnym krokiem ruszyłem do góry wyprzedzając go.
Chciałem jak najszybciej być już w pokoju. I po minucie już
stałem przed drzwiami nr.391.
-Następnym razem zapytaj o
pokój na parterze...-zdyszany mówił patrząc mi głęboko w oczy.
Po chwili wybuchnęliśmy śmiechem i weszliśmy do pokoju.
Pomieszczenie nie jest duże, ale za to bardzo dobrze urządzone. Na
suficie wisiał szklany żyrandol, a ściany pokryte były kawowym
odcieniem brązu, na łóżku rozłożona była złotawa narzuta.
Tak, na łóżku, nie na łóżkach, ale na łóżku, jednym.
Zapomniałem poprosić o osobne. Lekko zmieszany zaczerwieniłem się
i podrapałem po karku, patrząc kątem oka na Jonghyuna. Byłem
ciekawy co powie.
-Dla mnie git!-Jjong wziął rozpęd i
rzucił się z hukiem na wielkie łóżko. Zaśmiałem się cicho i
ja też się rzuciłem... Ale na niego! Nie wiem czemu to zrobiłem.
Spontan...no i może trochę alkoholu.. Przez chwilę głośno się
śmialiśmy, a potem Jonghyun spadł z łóżka, pociągnął mnie za
sobą i zaczął delikatnie łaskotać po skrawku odkrytego brzucha.
Mam straszne łaskotki więc po 10 minutach walki ze sprytnymi dłońmi
Jjonga byłem wyczerpany, gdy tylko to zauważył, podniósł mnie i
rzucił na łóżko. Było ono strasznie miękkie, więc nic mnie to
nie bolało, ale jednak udałem wtedy urażonego.
-Delikatniej trochę!-niby się
obraziłem, ale w głębi duszy chciałem, żeby zrobił tak jeszcze
raz, bo jego ręce, kiedy mnie trzymały prawie wypalały mi dziury w
ciele- tak mi się podobało.
-Yhm..Przepraszam..-Przysunął swoją
twarz bardzo blisko mojej i dyskretnie się uśmiechnął.-Następnym
razem będę bardziej ostrożny.- Na samą myśl, że będzie
„następny raz” uśmiech sam wskoczył mi na usta.
-Okej..-jeszcze lekko udałem
nadąsanego, ale po chwili szeroko się uśmiechnąłem.
-Teraz idę wziąć
prysznic..-powiedział z uśmieszkiem, po czym poszedł wolno do
łazienki, dziwnie kręcąc tyłkiem, jakby mnie kusił... A może
mi się wydawało? Tak, to na pewno zwidy.
Gdy ten się kąpał, ja rozmyślałem
sobie chwilkę, ale niczego szczególnie ważnego nie wywnioskowałem,
bo do tego, jak wiadomo potrzebny jest trzeźwy umysł. Oczy same
zamykały mi się ze zmęczenia. Była piąta nad ranem. Lekko mi się
przysnęło, ale nie na długo, bo już po chwili usłyszałem
wściekły głos Jonghyuna.
-Jaki ty pokój wynająłeś?! W ogóle
ten hotel jakiś dziwny jest!-krzyczał z łazienki, po czym w samych
bokserkach przyszedł do mnie. Zaśmiałem się głośno i
przymknąłem oczy, żeby nie było, że się patrzę. Śmiech mnie
rozwalał od środka, w końcu wybuchnąłem i zacząłem tarzać się
po łóżku.
-A ty z czego się śmiejesz?!-zapytał
niby zły, ale widziałem, że tak naprawdę się nie gniewa, bo
powoli na jego twarzy ukazywał się uśmiech.-Śmieszy cię
to?!-rzucił się na mnie i przez chwilę nawet, myślałem że chce
mnie pobić, ale on tylko zablokował mi ręce po dwóch stronach
nogami i zaczął znowu łaskotać. Gorączkowo próbowałem wyplątać
się, ale był ode mnie silniejszy.
-Nie!! Nie śmieszy!-krzyknąłem dość
głośno ze śmiechem i na szczęście uratowało mnie pukanie do
drzwi. -Eee.. Muszę otworzyć!- i wymknąłem mu się szybko i
podszedłem do drzwi, a stała w nich starsza pani z krzywą miną.
-Chłopcy, czy moglibyście być nieco
ciszej? Niektórzy o tej porze śpią!-Jej niezadowolenie było
uzasadnione. Nieźle to musiało wyglądać: Ja cały rozczochrany, a
Jongie w samych majtkach. Sytuacja bardzo dwuznaczna.
-Tak..Tak, my tylko...-jąkałem się
trochę, bo rzeczywiście trochę się zawstydziłem tą sytuacją.
-Ja naprawdę nie chcę wiedzieć co
„wy tylko”-machnęła ręką i poszła do swojego pokoju bardzo
nerwowa. Cóż mogłem więcej zrobić, zamknąłem drzwi i wróciłem
do pokoju. Na łóżku siedział cały zadowolony z siebie Jjong z
krwią na plecach.
-Krew ci leci..-zauważyłem.- Nie
boli cię to?-trochę się zmartwiłem, bo nie wyglądało to za
ciekawie.
-Boli.., ale mniejsza..-zignorował,
ale ja nie miałem zamiaru tak tego zostawić. Po pierwsze mógł
złapać jakieś zakażenie, a po drugie wychodziło na to, że
będziemy spali w jednej pościeli i nie wiem czy ktoś ma
zamiłowanie spania w krwi, ale ja nie. Uznałem, że dobrze będzie
pójść do kogoś po apteczkę.
Tak też zrobiłem. Szybkim krokiem
wybiegłem z pokoju i zaraz gdy zauważyłem sprzątaczkę (swoją
drogą nie wiem co ona tam robiła o tej porze.) podszedłem do niej.
-Przepraszam, czy dostanę u pani
apteczkę?- zapytałem cicho, bo już wiedziałem, że tutaj łatwo
kogoś obudzić.
-Coś się stało? Pomóc Panu
jakoś?-zapytała szukając tego o co poprosiłem w swoim metalowym
wózku, który woziła ze sobą od pokoju do pokoju. Po dłuższej
chwili podała mi czerwone pudełko i uśmiechnęła się litująco.
-Dziękuję.-powiedziałem krótko, bo
już chciałem wrócić do pokoju i zająć się tymi plecami
Jonghyuna. Chwilę po tym już siedziałem na łóżku koło niego i
delikatnie dezynfekowałem mu ranę.
-Następnym razem trochę bardziej
uważaj..-mówiłem cicho do Jjonga, ale on się tylko krzywo
popatrzył
-Moja wina, że jakiś patyk wystaje
ze ściany?-zapytał lekko oburzony.
-No nie..-przyznałem mu rację, bo
rzeczywiście tak było. W takich momentach był jak dziecko: Ktoś
próbuje go ostrzec, a on się dąsa. Jak na tak krótką znajomość
to mogłem o nim dość dużo powiedzieć, ciekawe..
Jonghyun cicho jęknął kiedy
przyklejałem mu opatrunek na plecach.
-przepraszam..-szepnąłem cicho i
uspokajająco.-Gotowe!-oznajmiłem, a Jjong odwrócił się do mnie
z uśmiechem. Naprawdę podobają mi się jego usta.. Są takie duże
i ponętne. Gdy ja tak się im przyglądałem, Jonghyun gładził
mnie lekko po kolanie. Nie bardzo wiedziałem czemu to robił, ale
jakoś specjalnie nie protestowałem. Nagle Jjong niespodziewanie
pocałował mnie w usta.
Mocno zszokowany odwzajemniłem
to, choć w środku nie byłem przekonany czy dobrze robię, w końcu
jestem w jednym pokoju z osobą, której praktycznie nie znam, a do
tego się z nią całuję. Jego duża dłoń wędrowała po moich
plecach, a Jonghyun nie przestawał mnie całować. Nie byłem w
stanie nic powiedzieć, zareagować, albo zaprotestować. Miałem
motylki w brzuchu, a kiedy Jjong oderwał się od moich ust z
uśmiechem poczułem pewien niedosyt. Pociągnąłem go na siebie,
kładąc się przy tym i sam zacząłem całować.
-Co my robimy?-zaśmiał się
Jonghyun.
-Nie wiem, ale to bardzo
przyjemne i podoba mi się.-podsumowałem uśmiechnięty leżąc pod
nim, lekko chichocząc.
-Mnie też się podoba, ale
chodź spać, bo już późno...-zaproponował, widać było, że
wyczerpany.
-Yhm..-kiwnąłem tylko głową
i odwróciłem się na drugi bok, ale to trwało tylko chwilę, bo
już po chwili Jonghyun odwrócił mnie i przytulił do siebie.
Zasnęliśmy niemal w tym samym momencie, z uśmiechami na twarzach,
objęci i ze splecionymi rękami.
__________________________________________
Dzięki za przeczytanie. :* Przypominam o komentarzach :))