sobota, 7 marca 2015

"Mój Nieznajomy"

Moje pierwsze opowiadanie na tym blogu i liczę szczerze na to, że wam się spodoba. Słodkie JongTae :) Miłego czytania i proszę o komentarze!- To bardzo motywuje :)




      ____________________________________________________________________________

Różowe promyki zachodzącego słońca wpadały przez odsłonięte okno mojego pokoju delikatnie ogrzewając mi twarz. Nigdy nie byłem śpiochem, więc i tamtego wieczoru nie zamierzałem kłaść się spać za wcześnie. Postanowiłem wybrać się na spacer po jasnych od neonów ulicach Seulu. Kto nie był jeszcze w tym mieście, ten zdecydowanie i jak najszybciej powinien to zrobić. Ode mnie dodam, że chodzi tu wiele przystojnych mężczyzn, ja sam też nim jestem, ale chyba nie wspominałem, że moja orientacja jest..hm.. inna? Tak, jestem inny, nie gorszy.

Tamtego dnia gdy szedłem po marmurowym chodniku było bardzo świeżo, a w powietrzu unosiła się dobra energia, czułem to. Spacerując tak przyglądałem się gołębiom, które jadły resztki chleba wyrzucone przez przechodniów. Po dłuższej chwili bezsensownego łażenia w te i z powrotem uznałem, że pójdę na Namsan Tower- było to najlepsze miejsce do jakiego mogłem się teraz skierować, była już prawie noc i widok z takiej wysokości jest naprawdę romantyczny.

Chwila spaceru i byłem już na miejscu, teraz tylko schody, niby nic dziwnego ani strasznego, ale ja, Lee Taemin mam fobię na punkcie schodów. Jest to najokropniejsza rzecz na świecie. Przyjaciele mówią, że gdy staję blisko schodów włącza się we mnie ta moja "mała dziewczynka"- z czym oczywiście się nie zgadzam.

Powoli poruszałem się po tych stromych schodach, nie patrząc za siebie.. przed siebie w sumie też nie patrzałem, ogólnie rzecz biorąc miałem zamknięte oczy, a w głowie tysiące planów na uniknięcie obicia tyłka spadając. Wszedłem na sam szczyt cały i zdrowy, ale lekko wystraszony. Zaraz chwilkę po tym przekonałem się, że było warto, zawsze tak jest, a to dlatego, że jak już wcześniej wspominałem widok jest naprawdę nieziemski. Kiedy tak się napawałem pięknym krajobrazem usłyszałem jak ktoś głośno krzycząc rozmawia przez telefon. Miał ciemne włosy, zakończone mocno rozjaśnionymi końcówkami, oczy równie czarne moim,był niski, a jego szczupłe nogi opięte w białe rurki idealnie pasowały do reszty jego sylwetki. Zauważyłem też, że ma mocno umięśnione ramiona, co przy czarnej koszulce było idealnie widać. 

Krążąc tak po jego twarzy dostrzegłem mocno wkurzoną minę i nim zorientowałem się że jest ona skierowana do mnie to owy chłopak stał już przede mną.

-I czego się gapisz szczylu?-tymi słowami dał mi wprost do zrozumienia, że chyba trochę przesadziłem z moim "skanowaniem", którego dokonuję, kiedy ktoś mnie zainteresuje. Nie wiedziałem co mam powiedzieć, więc stałem tak, lekko wystraszony, nic nie mówiąc.

-Czegoś nie wiesz? Coś ci nie pasuje?- kontynuował wściekłym głosem, a jego oczy były czerwone jakby zaraz miał wybuchnąć płaczem.

-Nie..Ja tylko..-próbowałem zaspokoić sytuację, ale moje niezwięzłe tłumaczenie jeszcze bardziej go denerwowało. Postanowiłem się więc nie odzywać.

-Co ty?!-krzyknął już nieźle wkurzony.

Odsunąłem się o krok, wystraszony popatrzyłem na niego maślanymi oczkami, ale on tylko westchnął i wrócił do barierki. Nie lubię jak się na mnie drze, ale on w jakiś dziwny sposób bardzo mnie pociągał. Gwiazdy już na dobre zagościły na niebie, a ja..,a ja miałem jakieś dziwne uczucie w środku, gdy popatrzyłem na umięśnione plecy nieznajomego, przecież nie zrobił nic żeby zyskać moją sympatię. Zastanawiałem się nad tym przez chwilę wpatrzony w wysokie filary budynków. Takie noce są magiczne i z nich właśnie tworzą się wspomnienia, te wspomnienia, które zapamiętuje się do końca życia.

Kiedy tak sobie rozmyślałem, nagle zobaczyłem duży cień na posadce, a gdy zorientowałem się do kogo należy momentalnie odwróciłem się w jego stronę ,gdy spojrzałem na twarz chłopaka miałem mieszane uczucia. Na jego ustach widniał przepraszający pół-uśmiech, ale oczy dalej były lekko zaczerwienione.

-Przepraszam.-wypalił niespodziewanie, a ja spoglądałem tylko ukradkiem na jego usta nic nie mówiąc.- Zachowałem się jak skończony dupek... Nie powinienem.-dokończył po chwili zastanowienia.

-...Nic nie szkodzi.. Dużo ludzi tak na mnie reaguje..-przyznałem lekko sfrustrowany, ale on widać nie miał zamiaru mnie słuchać, bo zaraz usiadł koło mnie i zaczął dalej mówić.

-Normalnie jestem dużo spokojniejszy, ale właśnie dzisiaj rozwiedli się moi rodzice-powiedział z wyraźnym smutkiem w głosie, a ja zaczynałem go w pełni rozumieć.

-Przykro mi.-wyznałem łamiącym głosem.

-Ale nie na to jestem zły, to normalna rzecz, jak ludzie się nie dogadują to się rozchodzą , ale z kolei ojciec, który już zdążył przygruchać sobie panienkę, już nie jest taki normalny.-mówił z goryczą na twarzy, a ja głupek tylko kiwałem bezwładnie głową. Nie chciałem wyjść na kogoś, kto nic nie rozumie, ale moje ciało w tamtej chwili samo za siebie decydowało, a hipnotyzujące oczy nie pozwalały nic powiedzieć.

-Rozumiesz mnie?-zapytał z nadzieją.

-Yhm..Tak, rozumiem.-odpowiedziałem łagodnie.

Tą sytuacją przypomniał mi sytuację z moim ojcem, który regularnie bił mnie i moją matkę, a kiedy skończyłem 10lat zwinął się do innej kobiety. Z jednej strony ulga, że wreszcie będę czuł się bezpiecznie, a z drugiej totalna wściekłość za to wszystko co nam zrobił.

W czasie gdy ja wywlekałem w myślach brudy z przeszłości, nieznajomy uśmiechał się, nieśmiało patrząc na mnie.

-Jak masz na imię?- zapytałem już trochę odważniej, ale nadal obawiałem się niespodziewanego wybuchu chłopaka.

-Jonghyun, miło mi.-przedstawił się i wyciągnął do mnie dłoń.-A ty?-zapytał po chwili.

-Ja jestem Taemin, dla przyjaciół Ti- z szerokim uśmiechem też podałem swoje imię i uścisnąłem jego rękę. Powietrze zrobiło się chłodne, a na zegarku widniała już północ. Było nawet jasno jak na tą godzinę, ale to pewnie przez pełnię księżyca.- A ty właściwie co tutaj robisz? Jest już późno..-słusznie zauważyłem

-Przyszedłem tutaj przemyśleć kilka ważnych spraw..-nagle jakoś posmutniał, a dołeczki w jego policzkach wyrównały się.

-Hm..Rozumiem.-uśmiechnąłem się do niego, próbując go pocieszyć.

-Będę już się zbierał.-oznajmił ożywiając się trochę.-Miło się rozmawiało, może się jeszcze spotkamy?-te słowa wzbudziły we mnie szczęście, chyba go polubiłem. Kiwnąłem tylko głową i zapisałem na karteczce mój numer telefonu. Na koniec Jonghyun puścił mi tylko oczko, na co odpowiedziałem szerokim uśmiechem i poszedł.

Nie dużo trzeba, żeby zdobyć moją przyjaźń, ale on zrobił to znacznie szybciej niż inni.

Ja jeszcze chwilkę siedziałem i wpatrywałem się jak znika na stromych schodach. Gdy już wszyscy poszli ja też nie miałem tam co robić, więc postanowiłem wrócić do mojego przytulnego i ciepłego mieszkania.

„No tak, znowu schody”-pomyślałem kiedy miałem po nich zejść. Nie lubię i nie lubiłem ich odkąd mój głupi ojciec, wściekły na mamę zepchnął mnie z nich i wylądowałem w szpitalu w 3-dniowej narkozie ze złamaną miednicą.

O mamo, znowu ojciec, za dużo go ostatnio w moich myślach. Spacerowałem tak pochłonięty myślami, aż do domu, nie zwracałem uwagi co działo się wokół mnie, w mojej głowie były tylko wspomnienia..., złe wspomnienia. Nawet nie zorientowałem się kiedy byłem już pod drzwiami. Delikatnie otworzyłem drzwi, a zaraz pod nimi, po drugiej stronie leżał list. Popatrzyłem na kopertę: od mamy. Mama mieszka daleko, więc często posyła mi listy, mimo że ma telefon i komputer. Zdjąłem kurtkę i buty, po czym skierowałem się do kuchni i wolno otwierając list usiadłem na kuchennym krześle. „Synku, jak się tam czujesz mój skarbie? Pamiętaj, że bardzo cię kocham i myślę o tobie codziennie mimo, że jestem tak daleko. Jeszcze nie dużo czasu zostało i wrócę do domu. Trzymaj się słoneczko. Mama.”- to właśnie napisała. Wzruszyłem się, miło jest dostać od kogoś list. Wiesz wtedy, że ta osoba nie zlewa cię dwoma słowami sms'em, tylko chce ci o wszystkim opowiedzieć i w paru zdaniach zapytać jak się czujesz. Co do mamy, kocham ją jak nikogo innego, jest dla mnie podporą na każdy dzień mimo, że nie widujemy się ostatnio za często. Gdy skończyłem czytać list, postanowiłem poczytać coś w komputerze. Siedziałem tak do 01:00,a po tym położyłem się spokojnie spać. Nie dziwne, że podmiotem moich snów jest chłopak, ale że to akurat był Jonghyun lekko mnie zaniepokoiło i obudziłem się po godzinie. Usiadłem na łóżku szczelnie przykrywając nogi kocem. Po dłuższej chwili wstałem żeby wypić sobie mleko bananowe, ale że w mieszkaniu panowały egipskie ciemności to potknąłem się o jakiś przedmiot leżący przy łóżku. „Przydałoby się tu posprzątać”-pomyślałem idąc dalej do kuchni. Oświeciłem światło i zajrzałem do szafki, gdzie zwykle stoi mój ukochany napój, ale niestety tym razem go nie było. Kląłem lekko pod nosem i postanowiłem zrobić kakao- w ostateczności.

Nalałem sporo mleka do dużego kubka i sięgnąłem do szuflady i w tym samym momencie zorientowałem się, że go tam po prostu zwyczajnie nie ma! Wkurzony opadłem na krzesło i nerwowo co minutę sprawdzałem godzinę. Kompletnie nie chciało mi się spać, a w dodatku to: BRAK MLEKA BANANOWEGO. Skandal po prostu. Siedząc tak wpadłem na pomysł, że pójdę do 24-godzinnego sklepu, sprzedają tam podmiot mojego szczęścia. Jakby nie sprzedawali to musiałbym zapieprzać 10km do następnego całodobowego sklepu.

Powoli podniosłem się i skierowałem do szafy, po czym wybrałem w miarę luźny zestaw na wyjście. Chwilkę po tym byłem już przy drzwiach. Zabrałem wszystko co potrzebne i wyszedłem zamykając drzwi. Szybkim krokiem spacerowałem koło ciemnych witryn zamkniętych już sklepów, a po chwili zobaczyłem już upragnione światło „SYUPEOMAKES”- bilbord reklamowy. Przyśpieszam jeszcze kroku kierując się w stronę migającego miejsca, kiedy zbliżam się do celu czuję szczęście- wszyscy wiedzą, że mleko bananowe to moja ukochana rzecz.

Biorę głęboki oddech i rozglądam się po ulicy, wszędzie jest strasznie ciemno, ale w niektórych oknach pobliskich bloków żarzy się światło. To śmieszne, niektórzy jeszcze nie ściągnęli ozdób wielkanocnych. Przecież jest Lipiec. No cóż oni nie mają pewnie takiego luźnego życia jak ja, pracuję jako barman na pół etatu i spraw do załatwiania też za dużo nie mam, a inni ludzie muszą siedzieć w biurze całymi dniami, niektórzy mają nawet dzieci i nie mają czasu na zrobienie takich rzeczy jak na przykład ściągnięcie „jajek” z firanek.

Zaśmiałem się cicho pod nosem i wszedłem do sklepu. Za kasą zobaczyłem znajomą kasjerkę, którą przywitałem ciepłym „annyeonghaseyo” i poszedłem na poszukiwania odpowiedniej alejki. Po tak szczegółowym opisie mojej miłości do tego białego napoju pewnie uznaliście, że jest to dla mnie najważniejsze? Nie jest tak.. ja po prostu go uwielbiam. To wszystko.

Skierowałem się do właściwej półki i znowu przeżyłem zawód, nie było go..,nie było mleka. „Cholera Jasna!”-krzyknąłem, a przestraszona ekspedientka podbiega do mnie.

-Proszę Pana! Co się stało?!- zapytała z miną jakby właśnie zobaczyła ducha.

-Nie..Nic..,tylko-smutna mina powinna ją nakierować na powód mojego krzyku, ale najwyraźniej nie.-Mleko się skończyło- odpowiedziałem jak gdyby nigdy nic i popatrzyłem na nią.

-O Boże, a ja myślałam, że stało się coś strasznego!- odetchnęła z wyraźną ulgą.- Pod ladą zostały jeszcze dwie zgrzewki..

Oczy momentalnie zabłysnęły mi i usta lekko rozwarte wydały z siebie przeciągliwe „oooooo fajnie”. Kasjerka o szczupłej figurze i ciemnych włosach poprosiła żebym poszedł za nią, tak też zrobiłem. Przemierzaliśmy alejki pełne jedzenia i artykułów kuchennych, na ścianie, po lewej wisiały noże. Znowu przyszedł mi na myśl tata... Wyraźnie pamiętam jak dźgał mnie nożem w plecy gdy nie chciałem wykonywać jego niedorzecznych poleceń. Łzy same cisnęły mi się do oczu, ale powiedziałem sobie „Jesteś silny” i cudem nie wybuchnąłem. Pani wyciągnęła spod wysokiej lady zgrzewkę mojego mleka bananowego. Mój uśmiech musiał ją zadowolić, bo cicho się zaśmiała. Ja też odpowiedziałem jej równie ciepłym uśmiechem i zapłaciłem. Kiedy kasjerka oddała mi resztę i podała „zakupy” wyszedłem ze sklepu o mało co nie dostając zawału.- Przed sklepem, na ławeczce stał Jonghyun. Kiedy otrząsnąłem się z przerażenia lekko się uśmiechnąłem do chłopaka.

-Em..,co ty tu robisz Jjong?- zaśmiałem się z naszej telepatii co do miejsc odwiedzanych o nietypowych porach.- Jest 03:12..

-Śledziłem cię.- powiedział niezwykle poważnym głosem.

-Se..serio?-wystraszyłem się nieco i chyba było to widać po mojej minie, bo po paru sekundach Jonghyun zaczął się głośno śmiać, a ja byłem z tego średnio zadowolony, bo uświadomiłem sobie, że robił sobie jaja.

-Żartowałem, przyszedłem tutaj, bo muszę się jakoś rozerwać po dzisiejszych wydarzeniach i ide na dyskotekę,przechodziłem tędy.-odpowiedział uspokajająco.

Popatrzyłem na niego z ulgą na twarzy i naglę wybuchnąłem śmiechem. Przewróciłem lekko oczami po czym odwróciłem się i chciałem iść do domu, ale usłyszałem, że Jjong znowu mnie woła.

-Ej..,może pójdziesz ze mną na to disco?- zapytał z lekkim uśmiechem na twarzy. Strasznie podobają mi się jego dołeczki w policzkach,kiedy się uśmiechał.

-Ja? Ale nie jestem odpowiednio ubrany na takie coś..-próbowałem się wymigać, ale zaraz po moich słowach Jonghyun podszedł do mnie i rozerwał mi kawałek koszulki. Usta same mi się otwarły z wrażenia. Chwyciłem w rękę kawałek materiału i nadal z otwartymi ustami spoglądałem to na niego to na Jonghyuna.

-Co ty robisz?-zapytałem z wyrzutem w głosie. Nie rozumiałem dlaczego to zrobił, przecież przed chwilą normalnie rozmawialiśmy.

-Teraz już wyglądasz odpowiednio!- odpowiedział z szerokim uśmiechem na ustach.

Popatrzyłem na niego z miną „Ty sobie chyba jaja robisz!”, a on zupełnie jakby czytał mi w myślach.

-Serio, wyglądasz świetnie!- powiedział zadowolony z siebie,chwycił mnie za ramię i ciągnął za sobą. Podążałem za nim chwiejnym krokiem z mlekiem pod pachą.

Dojście na miejsce zajęło nam około 5 minut więc po tym czasie byliśmy już pod lokalem, który Jonghyun uznał za właściwy.

-Dawaj to.-wziął mi moje mleko, a ja obronnym gestem mu je odebrałem, ale gdy zobaczyłem jego zdziwioną minę, oddałem bez wahania.

-Spoko, po dyskotece ci oddam, ale teraz nie możesz go mieć przy sobie.-Lekko się zaśmiał, po czym skierowaliśmy się do szatni, która mieściła się pod parkietem klubu. Słychać było głośną muzykę, która aż potrząsała lokalem. Podeszliśmy do szafki w której Jonghyun schował moje i swoje rzeczy i wyciągnął z kurtki żel do włosów.

-Podejdź.-powiedział do mnie, ale ostatecznie sam to zrobił i delikatnie zaczął nakładać klejącą masę na moje oklapnięte włosy, przy czym układał je w (jak on to nazwał) „nieład artystyczny”. Zaśmiałem się na tą nazwę , ale bez problemów dałem zrobić sobie fryzurę.

Gdy skończył, polecił mi żebym poszedł do łazienki, do lustra zobaczyć włosy. Stanąłem przed podświetlanym, lekko popalcowanym przez klientów lustrem i dokładnie, z każdej strony obejrzałem moje nowe uczesanie. Wyglądałem świetnie, mimo że każdy kosmyk moich włosów był wywrócony w inną stronę. Po dokładnych oględzinach wyszedłem z małego pomieszczenia i wróciłem do Jonghyuna. Wyglądał świetnie. Miał włosy postawione „na jeża”, białe spodnie rurki i koszulkę w złotawym kolorze. Na szyi zwisał mu łańcuszek, który dziwnie mnie kusił, żeby go dotknąć, a może po prostu chciałem dotknąć jego szyi..?

-WOW!-Krzyknąłem już wprowadzony w imprezowy nastrój.-Zarąbiście wyglądasz!

-HaHa, no ty też całkiem spoko!-odpowiedział równie entuzjastycznie, a gruby ochroniarz krzywo na nas popatrzył. Zaśmialiśmy się oboje na tą minę starszego pana, ale ostatecznie i tak go olaliśmy.

Po chwilce zobaczyłem, że dołączyli do nas czterej faceci. Kiwnąłem na nich dyskretnie głową do Jonghyuna, a on w momencie zorientował się o co mi chodzi.

-Aha..No tak! To jest Kris, Lucas, Shiro i Liu pokazał wszystkich po kolei,ja nieśmiało kiwnąłem do nich głową, a oni natomiast chórem powiedzieli wesołe „Annyeonghaseyo!”. Uśmiech nie schodził z mojej twarzy.

-To co? Wchodzimy?-zapytał mnie i kumpli, którzy też wyglądali super.

-Jasne!-krzyknęliśmy jednogłośnie i powoli zmierzaliśmy w stronę wejścia na parkiet. Kiedy staliśmy już przy barze rozglądałem się, bo było to strasznie duże miejsce. Na suficie wisiały długie lampy, a na środku, między nimi kula dyskotekowa, która kręciła się w zawrotnym tempie.

Ściany miały kolor czerwony, a na nich tapeta z wizerunkami demonów i kilka napisów graffiti.

Na parkiecie tańczyło dużo ludzi, byli to głównie Koreańczycy, ale kilku obcokrajowców też widziałem.

Kiedy tak na chwilę odpłynąłem usłyszałem swoje imię i momentalnie zorientowałem się, że popłynęło ono z ust Jjonga, który podawał mi drinka.

-Dzięki!-próbowałem przekrzyczeć muzykę, ale nie musiałem się zbytnio wysilać, bo Jonghyun dał znać, zrozumiał. Powoli sączyłem mój napój patrząc w tłum ludzi, a chłopcy śpiewali głośno piosenkę Timmy'ego Trumpet'a freaks. Z uśmiechem patrzyłem na nich, a oni coraz bardziej się rozkręcali, więc postanowiłem, że też się rozerwę i zacząłem z nimi tańczyć.

Aha, chyba zapomniałem wspomnieć, że taniec to moje wielkie hobby. Kocham tańczyć.

Wypiłem już całego mojego drinka, Jonghyun szybko to zauważył i zabrał mi szklankę.

-Jakiego teraz, szefie?-zapytał lekko podpitym głosem, a ja tylko zaśmiałem się i popatrzyłem na menu. Zauważyłem coś co w jednej chwili podbiło moje serce. Wskazałem mu palcem na nazwę wybranego napoju.

-Mleko bananowe z Whiskey?- zapytał mocno zdziwiony, ale ja tylko potwierdziłem mój wybór krótkim skinieniem.-Dobra.-wzruszył ramionami i zamówił dwa drinki: dla mnie i dla siebie.

Chwila minęła zanim barman podał napoje, a my zdążyliśmy wypić dwa kieliszki darmowego szampana, który leżał na dużym ozdobnym barze. Gdy jednak dostałem swoje zamówienie , błysk w moich oczach był znacznie bardziej intensywny, a zauważyli to też kumple Jonghyuna, bo w sekundzie zaczęli się głośno śmiać.

-Hm?-podniosłem głowę, udawałem że nie wiem o co im chodzi.

-Nic, nic, pij..-powiedział Liu. Zrobiłem tak, jak powiedział, ale zaraz chwilę po tym wyplułem biały płyn z powrotem do szklanki.

-Yyy.... widać nie wszystko co ma w sobie mleko bananowe jest smaczne..-zaśmialiśmy się wszyscy. Ja poprosiłem barmana, żeby podał mi innego drinka. Kiedy go dostałem usiadłem sobie na wysokim krześle, a Jjong zaraz koło mnie.

-Jaaak się ba-bawisz?-Jonghyun jąkał się już od nadmiaru alkoholu, ale nadal trzymał w ręce jakiś napój. Wyglądał naprawdę zabawnie, aż nie potrafiłem powstrzymać cichego śmiechu.

-Fajnie, całkiem spoko jest!-uśmiechnąłem się szeroko. Kiedy wypiliśmy co mieliśmy w szklankach, poszliśmy zamówić następne. Każdy kolejny drink wydawał się mocniejszy, ale i atmosfera dużo bardziej się rozluźniła. Jonghyun siedział znacznie bliżej mnie, coś bełkotał pod nosem, ale ja nie zwracałem na to uwagi, bo byłem wpatrzony w jego nieziemski tors, który było widać przez prześwitującą koszulkę. On natomiast nawet tego nie zauważył.

Kiedy byliśmy już nieźle zlani alkoholem, postanowiliśmy wyjść, a resztę zostawiliśmy na parkiecie.

-Gdzie mieszkasz?-zapytał śmiejąc się Jjong. Tak naprawdę to jego śmiech był nieuzasadniony, bo w końcu nie było tam nic śmiesznego, no ale ja w sumie też śmiałem się głośno, nawet głośniej od niego.

-Eee... * śmiech * nie pamiętam!-zaśmiałem się jeszcze bardziej. -Chyba w tamtą stronę..-wskazałem chwiejąc się.

-* śmiech *, ale przyszedłeś z tamtej!- pokazał również błędny kierunek.

-Jak to?- próbowałem utrzymać równowagę i w miarę poważną minę, ale po chwili już śmialiśmy się z siebie nawzajem.

-Czekaj, mam pomysł!-krzyknął nadmiernie entuzjastycznie Jonghyun.-Włączymy G-GP-P GPS'a!-zająknął się znowu.-Pamiętasz adres, co..co nie?

-No...-Powiedziałem najpoważniej jak potrafiłem.-No w sumie to może trochę.. Tak trochę nie..-mówiłem do niego niezwięźle.

-No tak, alkohol..-zaśmiał się znowu Jonghyun.-Chodźmy do hotelu.. Rano ci się przypomni.

-Na pewno..-potwierdziłem cicho jego słowa. Jjong popatrzył mi chwilę w oczy, jego źrenice były cienkie jak szpilki, a kawałek niże, na jego ustach widniał szeroki uśmiech od ucha do ucha.

Szliśmy tak przez jasne ulice. Większość lokali było pozamykanych, a my sami, we dwójkę zmierzaliśmy wolnym krokiem do hotelu.

-Ej..Ostatni raz się tak upiłem, kiedy...Nie! Ja się nigdy tak nie upiłem!- wybuchnął śmiechem.

-A, ty wyobraź sobie, że ja nie piję alkoholu..-poruszyłem charyzmatycznie brwiami.

-Jasne!-Jjong zgiął się w pół i udawał, że brzuch go boli ze śmiechu.-Widać po tobie! Szczególlnie teraz! * śmiech *.

-Dobra, chodź już do tego hotelu, bo późno...-słusznie zauważyłem i wolnym krokiem ruszyłem dalej przodem, a Jonghyun za mną.

Wtedy w ogóle nie przejmowałem się, że spędzam czas z kompletnie nieznajomym kolesiem. Kiedy doszliśmy do miejsca docelowego, wykupiłem pokój i mogliśmy iść do góry. Schody. Znowu one, dlaczego one są wszędzie?

-Jedźmy wi-windą – zaproponowałem z niepoważną miną. Nie chciałem znowu wchodzić po tych przeklętych schodach. W tamtym momencie moja fobia wydawała się jeszcze większa niż zwykle.

-Ej..Stary, no spoko, ale tutaj nie ma windy!- mój towarzysz zatoczył się ze śmiechu pod ścianę, natomiast ja trochę spoważniałem.-Wnieść cię?-zaśmiał się jeszcze głośniej.

-Nie..-odpowiedziałem cicho, ale przez chwilę rozważyłem to jako jedno z lepszych wyjść z tej sytuacji.

-Chodź już..-i Jjong poszedł przodem, a ja wolniej za nim. Pech chciał, że zamówiłem pokój najwyżej jak się dało. Po 3/4 drogi zakręciło mi się w głowie, stanąłem na chwilę, a Jjong popatrzył na mnie ze zdziwieniem w przekrwionych oczach.

-Co z tobą?-zabełkotał z pół-uśmiechem, ale było to w pełni uzasadnione, w końcu dużo wypił.

-Nic, chodźmy...-powiedziałem stanowczo i mocnym krokiem ruszyłem do góry wyprzedzając go. Chciałem jak najszybciej być już w pokoju. I po minucie już stałem przed drzwiami nr.391.

-Następnym razem zapytaj o pokój na parterze...-zdyszany mówił patrząc mi głęboko w oczy. Po chwili wybuchnęliśmy śmiechem i weszliśmy do pokoju. Pomieszczenie nie jest duże, ale za to bardzo dobrze urządzone. Na suficie wisiał szklany żyrandol, a ściany pokryte były kawowym odcieniem brązu, na łóżku rozłożona była złotawa narzuta. Tak, na łóżku, nie na łóżkach, ale na łóżku, jednym. Zapomniałem poprosić o osobne. Lekko zmieszany zaczerwieniłem się i podrapałem po karku, patrząc kątem oka na Jonghyuna. Byłem ciekawy co powie.

-Dla mnie git!-Jjong wziął rozpęd i rzucił się z hukiem na wielkie łóżko. Zaśmiałem się cicho i ja też się rzuciłem... Ale na niego! Nie wiem czemu to zrobiłem. Spontan...no i może trochę alkoholu.. Przez chwilę głośno się śmialiśmy, a potem Jonghyun spadł z łóżka, pociągnął mnie za sobą i zaczął delikatnie łaskotać po skrawku odkrytego brzucha. Mam straszne łaskotki więc po 10 minutach walki ze sprytnymi dłońmi Jjonga byłem wyczerpany, gdy tylko to zauważył, podniósł mnie i rzucił na łóżko. Było ono strasznie miękkie, więc nic mnie to nie bolało, ale jednak udałem wtedy urażonego.

-Delikatniej trochę!-niby się obraziłem, ale w głębi duszy chciałem, żeby zrobił tak jeszcze raz, bo jego ręce, kiedy mnie trzymały prawie wypalały mi dziury w ciele- tak mi się podobało.

-Yhm..Przepraszam..-Przysunął swoją twarz bardzo blisko mojej i dyskretnie się uśmiechnął.-Następnym razem będę bardziej ostrożny.- Na samą myśl, że będzie „następny raz” uśmiech sam wskoczył mi na usta.

-Okej..-jeszcze lekko udałem nadąsanego, ale po chwili szeroko się uśmiechnąłem.

-Teraz idę wziąć prysznic..-powiedział z uśmieszkiem, po czym poszedł wolno do łazienki, dziwnie kręcąc tyłkiem, jakby mnie kusił... A może mi się wydawało? Tak, to na pewno zwidy.

Gdy ten się kąpał, ja rozmyślałem sobie chwilkę, ale niczego szczególnie ważnego nie wywnioskowałem, bo do tego, jak wiadomo potrzebny jest trzeźwy umysł. Oczy same zamykały mi się ze zmęczenia. Była piąta nad ranem. Lekko mi się przysnęło, ale nie na długo, bo już po chwili usłyszałem wściekły głos Jonghyuna.

-Jaki ty pokój wynająłeś?! W ogóle ten hotel jakiś dziwny jest!-krzyczał z łazienki, po czym w samych bokserkach przyszedł do mnie. Zaśmiałem się głośno i przymknąłem oczy, żeby nie było, że się patrzę. Śmiech mnie rozwalał od środka, w końcu wybuchnąłem i zacząłem tarzać się po łóżku.

-A ty z czego się śmiejesz?!-zapytał niby zły, ale widziałem, że tak naprawdę się nie gniewa, bo powoli na jego twarzy ukazywał się uśmiech.-Śmieszy cię to?!-rzucił się na mnie i przez chwilę nawet, myślałem że chce mnie pobić, ale on tylko zablokował mi ręce po dwóch stronach nogami i zaczął znowu łaskotać. Gorączkowo próbowałem wyplątać się, ale był ode mnie silniejszy.

-Nie!! Nie śmieszy!-krzyknąłem dość głośno ze śmiechem i na szczęście uratowało mnie pukanie do drzwi. -Eee.. Muszę otworzyć!- i wymknąłem mu się szybko i podszedłem do drzwi, a stała w nich starsza pani z krzywą miną.

-Chłopcy, czy moglibyście być nieco ciszej? Niektórzy o tej porze śpią!-Jej niezadowolenie było uzasadnione. Nieźle to musiało wyglądać: Ja cały rozczochrany, a Jongie w samych majtkach. Sytuacja bardzo dwuznaczna.

-Tak..Tak, my tylko...-jąkałem się trochę, bo rzeczywiście trochę się zawstydziłem tą sytuacją.

-Ja naprawdę nie chcę wiedzieć co „wy tylko”-machnęła ręką i poszła do swojego pokoju bardzo nerwowa. Cóż mogłem więcej zrobić, zamknąłem drzwi i wróciłem do pokoju. Na łóżku siedział cały zadowolony z siebie Jjong z krwią na plecach.

-Krew ci leci..-zauważyłem.- Nie boli cię to?-trochę się zmartwiłem, bo nie wyglądało to za ciekawie.

-Boli.., ale mniejsza..-zignorował, ale ja nie miałem zamiaru tak tego zostawić. Po pierwsze mógł złapać jakieś zakażenie, a po drugie wychodziło na to, że będziemy spali w jednej pościeli i nie wiem czy ktoś ma zamiłowanie spania w krwi, ale ja nie. Uznałem, że dobrze będzie pójść do kogoś po apteczkę.

Tak też zrobiłem. Szybkim krokiem wybiegłem z pokoju i zaraz gdy zauważyłem sprzątaczkę (swoją drogą nie wiem co ona tam robiła o tej porze.) podszedłem do niej.

-Przepraszam, czy dostanę u pani apteczkę?- zapytałem cicho, bo już wiedziałem, że tutaj łatwo kogoś obudzić.

-Coś się stało? Pomóc Panu jakoś?-zapytała szukając tego o co poprosiłem w swoim metalowym wózku, który woziła ze sobą od pokoju do pokoju. Po dłuższej chwili podała mi czerwone pudełko i uśmiechnęła się litująco.

-Dziękuję.-powiedziałem krótko, bo już chciałem wrócić do pokoju i zająć się tymi plecami Jonghyuna. Chwilę po tym już siedziałem na łóżku koło niego i delikatnie dezynfekowałem mu ranę.

-Następnym razem trochę bardziej uważaj..-mówiłem cicho do Jjonga, ale on się tylko krzywo popatrzył

-Moja wina, że jakiś patyk wystaje ze ściany?-zapytał lekko oburzony.

-No nie..-przyznałem mu rację, bo rzeczywiście tak było. W takich momentach był jak dziecko: Ktoś próbuje go ostrzec, a on się dąsa. Jak na tak krótką znajomość to mogłem o nim dość dużo powiedzieć, ciekawe..

Jonghyun cicho jęknął kiedy przyklejałem mu opatrunek na plecach.

-przepraszam..-szepnąłem cicho i uspokajająco.-Gotowe!-oznajmiłem, a Jjong odwrócił się do mnie z uśmiechem. Naprawdę podobają mi się jego usta.. Są takie duże i ponętne. Gdy ja tak się im przyglądałem, Jonghyun gładził mnie lekko po kolanie. Nie bardzo wiedziałem czemu to robił, ale jakoś specjalnie nie protestowałem. Nagle Jjong niespodziewanie pocałował mnie w usta.

Mocno zszokowany odwzajemniłem to, choć w środku nie byłem przekonany czy dobrze robię, w końcu jestem w jednym pokoju z osobą, której praktycznie nie znam, a do tego się z nią całuję. Jego duża dłoń wędrowała po moich plecach, a Jonghyun nie przestawał mnie całować. Nie byłem w stanie nic powiedzieć, zareagować, albo zaprotestować. Miałem motylki w brzuchu, a kiedy Jjong oderwał się od moich ust z uśmiechem poczułem pewien niedosyt. Pociągnąłem go na siebie, kładąc się przy tym i sam zacząłem całować.

-Co my robimy?-zaśmiał się Jonghyun.

-Nie wiem, ale to bardzo przyjemne i podoba mi się.-podsumowałem uśmiechnięty leżąc pod nim, lekko chichocząc.

-Mnie też się podoba, ale chodź spać, bo już późno...-zaproponował, widać było, że wyczerpany.

-Yhm..-kiwnąłem tylko głową i odwróciłem się na drugi bok, ale to trwało tylko chwilę, bo już po chwili Jonghyun odwrócił mnie i przytulił do siebie. Zasnęliśmy niemal w tym samym momencie, z uśmiechami na twarzach, objęci i ze splecionymi rękami.

__________________________________________

Dzięki za przeczytanie. :* Przypominam o komentarzach :))